Protesty społeczne zaczynają się zwykle od narzekania – mówi PAP Maciej Kowalewski, socjolog z Uniwersytetu Szczecińskiego.
W swojej najnowszej książce „Protest miejski” opisuje – sięgającą czasów starożytnych- ewolucję form wyrażania społecznego niezadowolenia mieszkańców miast. Poniżej fragmenty wywiadu opublikowanego w Codziennym Serwisie Informacyjnym PAP.
PAP: Od mówienia do wyjścia na ulicę jest długa droga. Bywamy malkontentami, lubimy narzekać, ale to nie jedyny powód aby zorganizować protest?
– We współczesnej Polsce narzekanie jest rodzajem rytuału i powszechnego sposobu komunikowania innym swojego nastroju. Trudniej jest w takiej sytuacji przejść od etapu mówienia do etapu działania, ale jeśli pojawi się jakiś punkt sporu np. wprowadzone prawo lub odebrane przywileje, to na bazie komunikowanego wcześniej narzekania udaje się zmobilizować protestujących. Musi zostać przekroczona masa krytyczna jednostkowych niezadowolonych obywateli.
PAP: Czy można zmierzyć tę wartość krytyczną?
– Kiedy próbujemy znaleźć relację pomiędzy niezadowoleniem obywateli wobec jakiegoś aspektu funkcjonowania władzy a częstotliwością uczestniczenia w aktach protestu, to czasami możemy odkryć zaskakujące zależności. Gotowość do wzięcia udziału w proteście zależy nie tylko od odczuwanej niesprawiedliwości, ale także od kultury politycznej danego kraju.
Możemy porównać akcje obywatelskiego oburzenia we Francji, Polsce i Słowenii. Mimo że w tych trzech krajach poziom niezadowolenia z różnych aspektów sprawowania władzy jest w ostatnich latach najwyższy w Europie, to tak naprawdę jedynie we Francji obywatele często chodzą na demonstracje, angażując się bezpośrednio w politykę.
PAP: Czy za organizatorami protestów stoi jakaś taktyka? Czy protest jest jednak czymś nieprzewidywalnym?
– Organizatorzy najczęściej odwołują się do już sprawdzonych wcześniej rozwiązań taktycznych, aby zachować pewną zgodność pomiędzy tym, o co się walczy a chęcią przyciągnięcia jak największej ilości uczestników albo wywołaniem odpowiedniego wrażenia. Pamiętajmy, że zdarzają się sytuacje, że mniej liczne protesty oddziałują na wyobraźnię i uczucia bardziej niż liczne zgromadzenia. Tak jest na przykład podczas dramatycznych protestów kiedy pojedyncze osoby dokonują samospalenia.
Nigdy nie jest tak, że protest odbywa się wyłącznie w sposób żywiołowy i poza kontrolą. Z jednej strony mamy szereg uregulowań prawnych i warunków technicznych organizacji protestu. Z drugiej, jest plan organizatorów, którzy chcą jak najlepiej wykorzystać szansę do zamanifestowania swoich racji.
W repertuarze ulicznego protestu mieszczą się więc bardzo różnorodne działania. Na przykład takie, które nawiązują do symboliki parady czy karnawałowego przemarszu ulicami miasta. Towarzyszy temu śpiewanie pieśni, skandowanie, często niesie się kukłę przedstawiającą polityka lub rekwizyty robiące hałas, takie jak trąbki czy gwizdki.
Czasami demonstracje uliczne przypominają piknik, na który przychodzą rodziny z dziećmi. Demonstracje uliczne mogą również nawiązywać do procesji pogrzebowych: odbywają się w milczeniu, powadze, niemal religijnym skupieniu.
PAP: Czy wirtualna rzeczywistość pomaga wyrażać swoje niezadowolenie?
– Z jednej strony jest to narzędzie do szybkiego komunikowania się, dzięki czemu możemy mieć szeroki odbiór jakiegoś wydarzenia, ale z drugiej daje ona złudne poczucie uczestnictwa w życiu politycznym, tym którzy siedzą przed ekranami komputerów, przeglądają treści a nawet je udostępniają. Badacze mówią o zjawisku „kliktywizmu” czyli pozornego aktywizmu, polegającemu wyłącznie na klikaniu.
PAP: Protest to wyrażanie roszczeń, ale też budowanie więzi między niezadowolonymi. Na ile te relacje są trwałe?
M.K.: Zyski, które są związane z uczestnictwem w proteście są przede wszystkim tożsamościowe. Udział w demonstracji ulicznej, zwłaszcza pierwszej w życiu, jest momentem formacyjnym dla osoby. Uczestnicy zdają sobie sprawę jak wiele jest osób o podobnych poglądach, zdobywają poczucie własnej siły, podbudowania własnej wartości.
Masowe demonstracje uliczne to zgromadzenia osób, które są dla siebie anonimowe, szansa że uczestnicy kilkunastotysięcznej demonstracji będą się rozpoznawać jest bardzo nikła. Demonstracje mają swoją mocną dynamikę i nie ma tu zwykle miejsca na wymianę kontaktów czy na osobiste rozmowy. Dlatego zyski z udziału w proteście skupiają się na tożsamości jednostki.
Należy jednak pamiętać, że spektakularny i zwycięski protest będzie na lata wiązał przestrzeń, w którym się odbywał, z wartościami wokół których gromadzili się protestujący. Bez względu na to, czy są to praktyki pielęgnowania pamięci, wyrażanie swojego sprzeciwu czy manifestowanie dumy.
Jeśli protest odbywa się w sposób powtarzalny w jakimś miejscu, to w świadomości użytkowników tej przestrzeni na trwale zostaje związane miejsce i polityka, wokół której gromadzili się protestujący.
Rozmawiała Marta Zabłocka
Źródło: http://kurier.pap.pl