Zjazd Demokratów, który ma być uroczystą manifestacją ich jedności w poparciu Hillary Clinton, rozpoczął się w atmosferze rewolty wśród wyborców partii po ujawnieniu przez Wikileaks, że Krajowy Komitet Partii Demokratycznej od początku sprzyjał Hillary kosztem jej głównego rywala w prawyborach, senatora Berniego Sandersa.
Z mejli w DNC (ujawnionych dzięki włamaniu się do jego komputerów) wynikało, że kierownictwo partii naciskało na wyborców i działaczy, zwłaszcza tzw. superdelegatów, żeby głosowali w prawyborach na Clinton.
Sanders powiedział, że „nie był zaskoczony” sprawą mejli, ale na spotkaniu z wyborcami w Filadelfii przed konwencją wezwał swoich zwolenników, aby w wyborach poparli Clinton. Senator wystąpił z takim apelem już ponad tydzień wcześniej, występując razem z Hillary na wiecu.
Mimo to, na wiecu w Filadelfii tysiące jego fanów zareagowało na apel głośnym buczeniem. Rozległy się okrzyki „hańba” i skandowanie: „Lock her up!” (Zamknąć ją – co odnosiło się do Clinton). To ostatnie było powtórzeniem hasła z wcześniejszej konwencji Republikanów w Cleveland, gdzie delegaci chórem potępiali Clinton, oskarżając ją o kryminalne wykroczenia .
Lewicowi wyborcy Sandersa są również niezadowoleni, że jako swego kandydata na wiceprezydenta Clinton wybrała senatora Tima Kaine z Virginii, centrowego Demokratę, uchodzącego za klasycznego polityka demokratycznego establishmentu.
Na briefingu w poniedziałek w czasie konwencji działacz ze sztabu Sandersa, Charles Chamberlain, zapewnił, że jego wyborcy „w listopadzie na pewno nie zagłosują na Trumpa”.
Przyznał jednak, że nie wiadomo ilu z nich będzie głosować na Clinton, a ilu zostanie w domu.
Zdaniem niektórych ekspertów, fani Sandersa – który określa się jako „demokratyczny socjalista” – mogą w wyborach poprzeć kandydatkę Partii Zielonych, Jill Stein.
Źródło: Kurier PAP – www.kurier.pap.pl