Po brązie w tegorocznych Mistrzostwach Europy, Krzysztof Zwarycz kontynuuje znakomitą passę. Polak po uzyskaniu 359 kg w dwuboju został wicemistrzem świata w podnoszeniu ciężarów. Jest to jego największy sukces w karierze.
Nic nie wskazywało na to, że z tegorocznych mistrzostw świata w podnoszeniu ciężarów polscy reprezentanci wywiozą jakiekolwiek medale. Na taką a nie inną kondycję polskiej „sztangi” złożyło się m.in. zdyskwalifikowanie za doping w 2016 roku braci Zielińskich czy odejście na sportową emeryturę (przynajmniej jeżeli chodzi o podnoszenie ciężarów) ikony jaką był były znakomity sztangista, Szymon Kołecki. Lecz biorąc pod lupę karierę 27-letniego Krzysztofa Zwarycza, nie sposób nie znaleźć analogii pomiędzy nim, a ukaranymi za stosowanie dopingu braćmi Zielińskimi.
Obecny już wicemistrz świata podobnie jak starsi koledzy, musiał odbyć nałożoną na niego w 2014 roku dwuletnią dyskwalifikację za stosowanie dopingu. Obecnie jednak Zwarycz jest już „czysty.” Zaliczył najlepszy czas w swojej karierze, a do uzyskanego w kwietniu brązowego medalu w Mistrzostwach Europy, dołożył srebro, na jeszcze bardziej prestiżowym turnieju Mistrzostw Świata w amerykańskim Anaheim.
Występując w kategorii 85 kg (tej samej, w której największe sukcesy odnosił Adrian Zieliński) polski sztangista uzyskał wynik 359 kilogramów w dwuboju. Polak mógł być w dobrym nastroju już po rwaniu, po którym zajmował czwartą lokatę. Nie jest jednak tajemnicą, że Zwarycz lepiej czuję się w podrzucie, co też udowodnił wyprzedzając trzeciego, po pierwszej konkurencji, Włocha Antonino Pizzolato. Lepszy okazał się również od Irańczyka Kianousha Rostamiego, który w konkurencji podrzutu spalił wszystkie swoje próby. Bezkonkurencyjny okazał się jednak reprezentujący Chile 24-letni Arley Mendez, pokonując polskiego reprezentanta w dwuboju o 19 kilogramów.
Oby sukces, który osiągnął Krzysztof Zwarycz, dał impuls do działania naszym pozostałym reprezentantom i pomógł im w osiągnięciu podobnych wyników.
Sławek Nawrot