Z 12 krążkami, w tym aż sześcioma złotymi, wracają do kraju biało-czerwoni lekkoatleci z mistrzostw Europy w Amsterdamie.
Polska po raz pierwszy w historii zajęła pierwsze miejsce w tabeli medalowej. To dobry prognostyk przed igrzyskami w Rio de Janeiro.
Nikt z faworytów w Holandii nie zawiódł, a były też miłe niespodzianki.
Złote krążki – zgodnie z oczekiwaniami kibiców i ekspertów – wywalczyli nasi mistrzowie rzutu młotem Anita Włodarczyk (Skra Warszawa) – 78,14 i Paweł Fajdek (Agros Zamość) – 80,93. Oboje wygrali z ponad dwumetrową przewagą.
“Zadanie wykonane, na laurach nie spoczywam, wracam do kraju i biorę się dalej do roboty” – powiedział Fajdek.
Zdenerwowany był Wojciech Nowicki (Podlasie Białystok), który drugi rok z rzędu na seniorskiej imprezie stanął na najniższym stopniu podium. Rok temu miał też brąz w mistrzostwach świata. Z dziennikarzami nie chciał później rozmawiać.
Wszyscy liczyli także na Adama Kszczota (RKS Łódź) w biegu na 800 m (1.45,18) i Piotra Małachowskiego (WKS Śląsk Wrocław) w rzucie dyskiem (67,06). “Weterani” polskiej ekipy nie zawiedli i na Medal Plaza w centrum miasta zabrzmiał dla nich Mazurek Dąbrowskiego.
Hymn Polski zagrano także nieoczekiwanie dla Angeliki Cichockiej (SKLA Sopot), która triumfowała w biegu na 1500 m – 4.33,00 i tyczkarza Roberta Sobery (AZS AWF Wrocław) – 5,60.
“Mam wahania formy, nie zawsze wykorzystuję swoje możliwości. Ale… Jestem młody, przede mną jeszcze przynajmniej 10 lat sportu. Wiem, nad czym muszę pracować. Dziś jest to przełomowa chwila w mojej karierze” – skomentował Sobera.
Do elity znowu wraca Marcin Lewandowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz SL), mistrz Europy sprzed sześciu lat. To właśnie on mówił, że historia lubi się powtarzać. W Barcelonie w 2010 dwóch Polaków na dystansie 800 m stanęło na podium. Na metę wtedy pierwszy dotarł “Lewy”, a trzeci był Kszczot. Teraz było lepiej. Bo Kszczot jest złoty, a Lewandowski srebrny.
Amsterdam był szczęśliwy jeszcze dla trzech Polaków, którzy po raz pierwszy do kraju będą wracać z krążkiem na szyi. Na drugim stopniu podium stanęli: Joanna Linkiewicz (AZS AWF Wrocław) w biegu na 400 m ppł – 55,33, Michał Haratyk (AZS AWF Kraków) w pchnięciu kulą – 21,19 i Karol Hoffmann (MKS Aleksandrów Łódzki) w trójskoku – 17,16.
Zwłaszcza Hoffmann jest sporą niespodzianką. W Holandii wypełnił minimum olimpijskie i nawiązał do pięknych tradycji. Jego ojciec Zdzisław w 1983 roku został w tej samej konkurencji mistrzem świata i do niego należy też rekord Polski – 17,53.
Oczekiwania spełnił Michał Haratyk, który wprawdzie przyjechał jako lider europejskiej listy wyników pchnięcia kulą, ale faworytem był dwukrotny mistrz świata Niemiec David Storl. Eksperci mieli rację. To właśnie on triumfował, ale Polak nie ma się czego wstydzić. Tym bardziej, że był to jego dopiero drugi występ w narodowych barwach.
Dla Polaków mistrzostwa Europy zakończyły się srebrnym medalem męskiej sztafety 4×400 m, która pobiegła w składzie: Łukasz Krawczuk, Kacper Kozłowski, Jakub Krzewina i Rafał Omelko – 3.01,18. Przegrali oni tylko Belgami.
Źródło: http://kurier.pap.pl