Czesław Mozil podróżuje po USA – prezentując swoją Spowiedź Emigranta- Tom I, odwiedza Polonię od Baltimore, przez Nowy Jork i New Jersey, po Denver i Chicago. Poznaje inną niż do tej pory znaną mu emigrację – jak sam mówi, Polacy w USA, od razu wydają się zamerykanizowani. “Ja też czuję, że po paru tygodniach, czułbym się tutaj jak American,” mówi Mozil.
A my wiemy, że ma rację. Nowy Jork, to miasto emigrantów. Każdy ze swoim akcentem, każdy z tragedią i radością na barkach, pnie się do góry, aby spełniać marzenia.
Na kameralnych koncertach Czesława, czujemy się jakby ktoś bardzo blisko znający obie strony medalu emigracji, pomagał nam z przymrużeniem oka spojrzeć na samych siebie. Czesław przyznaje, Polonia w USA, nie słucha Spowiedzi z wielką tragedią – podobno, jesteśmy w stanie spojrzeć na samych siebie z dystansu, potrafimy się śmiać z emigracyjnej rzeczywistości, która dla wielu naszych rodaków na emigracji w Europie, jest bolesna.
W wywiadzie dla Radio RAMPA, Czesława pytamy: czy liczył się z tym, że płyty nie zrozumieją Polacy, którzy nigdy emigracji nie przeżyli. Pytamy, jaką najbardziej przejmującą historię, “słuchacza” swojej płyty usłyszał. Wyjaśniamy, czy Czesław, któremu jest przykro, gdy “ktoś buduje wstręt przeciwko samym sobie,” nie buduje wstrętu do Polaków na emigracji swoją płytą? Dlaczego musi, lub nie, się tłumaczyć ze swojej twórczości?
Z innej, nie-emigracyjnej beczki, pytamy o wyznanie, na temat seksu w kościele, a właściwie tego, co wydarzyło się za organami i czy to się liczy – nie zdążymy jednak zadać właściwego pytania – jaki skutek, miało to wyznanie – bo dyskusja toczy się dalej i kończy się na… wierze.
A na koniec, o Czesławie, którego polskie portale, recenzujące jego płytę, nazwały tym, który ostatni będzie w Polsce gasił światło, kiedy wszyscy już wyjadą… Co musiało by się wydarzyć, aby Czesław, to właśnie światło zgasił?
Posłuchajcie!