Mija 20 lat od ataków terrorystycznych na World Trade Center. Mija również 20 lat od niewyjaśnionej do dzisiaj śmierci Polaka, Henryka Siwiaka – jest to jedyne morderstwo popełnione 11 września 2001 roku w Nowym Jorku, nie związane z zamachami terrorystycznymi na World Trade Center.
Jak podaje policja nowojorska, Henryk Siwiak przez pomyłkę znalazł się w dzielnicy Stuyvesant Heights na Brooklynie, gdzie został zamordowany. Był niewinnym człowiekiem. Do dzisiaj poszukiwany jest sprawca, a za umożliwienie jego odnalezienia, policja oferuje nagrodę w wysokości 12 tysięcy dolarów.
Według oficjalnego raportu NYPD, we wtorek, 11 września 2001 roku, około godziny 11:44 p.m., na przeciwko 119 Decatur Street na Brooklynie, odnalezione zostało ciało 46-letniego Henryka Siwiaka, z ranami postrzałowymi w klatce piersiowej.
Jak ustaliła policja, Siwiak przebywał w Stanach Zjednoczonych zaledwie kilka miesięcy. Mieszkał pod adresem 116 BEACH 91 STREET, ROCKAWAY BEACH, NY. Mówił tylko po polsku.
Tego tragicznego dnia, wyszedł z domu i udał się do nowej pracy, którą miał rozpocząć w supermarkecie Pathmark przy 1520 Albany Avenue na Brooklynie. Pracę dostał korzystając z pośrednictwa polskiej agencji pracy. Wszedł do metra przy stacji Beach 90th Street. Policja ustaliła, że przez pomyłkę wysiadł na złej stacji, przy Utica Avenue.
Następnie, jak podaje NYPD, przechodzić miał obok kompleksu mieszkaniowego przy Albany Avenue i Decatur Street. To wtedy podszedł do niego podejrzany sprawca, którego w raporcie policja opisuje jako czarnoskórego mężczyznę w wieku dwudziestu-kilku lat, w szarej bluzie i warkoczykach. Sprawca kilkakrotnie postrzelił Siwiaka. Polak zdołał dobiec do 119 Decatur Street i zadzwonić na domofon, po czym upadł na schody, gdzie został odnaleziony martwy. Na sobie miał kurtkę moro, w kieszeni gotówkę. Sprawca uciekł i do dzisiaj nie został odnaleziony.
Radio RAMPA pytało o rodzinę Pana Siwiaka na Rockway w 2019. Polonia z tamtych okolic pamiętała sprawę jego zabójstwa, jednak nie zdołaliśmy dotrzeć do jego rodziny. W 2018 roku, telewizja ABC, opisując sprawę, podała, że Henryk mieszkał w Nowym Jorku ze swoją siostrą, Lucyną. Telewizja cytowała żonę Pana Henryka, Ewę, mieszkającą w Krakowie. Jak powiedziała w rozmowie z ABC Ewa Siwiak, jej mąż pracował w Polsce na kolei i budowie. W październiku 2000 roku wyjechał do USA w poszukiwaniu lepszego zarobku. W Polsce czekały na niego dzieci, córka i syn, oraz żona. Henryk podejmował tyle prac ile mógł.
Kiedy 11 września, Pani Ewa wróciła z pracy do domu i zobaczyła w telewizji co wydarzyło się w Nowym Jorku, zadzwoniła do męża. Ponieważ telewizor Henryka nie działał, to ona powiedziała mu co właśnie wydarzyło się przy World Trade Center. Jak przyznała w rozmowie Pani Ewa, jej mąż zdawał się nie pojmować ogromu tragedii. Powiedział jej wtedy, że jest dla niego praca w sklepie. Pani Ewa poprosiła go, aby nigdzie nie wychodził tego wieczoru. Pan Henryk wyszedł do pracy i tej nocy zginął.
ABC cytuje w sprawie emerytowanego detektywa NYPD – Mike Prate był na czynnej służbie w 2001 roku. Jak powiedział Prate, Henryk Siwiak nie mówił po angielsku, dostał złe wytyczne co do tego jak dostać się do sklepu, w którym miał zacząc pracę. Gdy wysiadł przy Utica Avenue, nie było to nigdzie w pobliżu supermarketu. Miejsce gdzie został zamordowany, to w roku 2001 nie była dobra dzielnica – słynęła z działalności gangów, handlu narkotykami. Pomimo tego co rano wydarzyło się na Manhattanie, życie w tej dzielnicy niezmiennie kręciło się wokół działalności przestępczej. Cytowany przez ABC detektyw twierdzi, że Henryka zaczepiła grupa ludzi. Policja wciąż nie ma osób podejrzanych w sprawie. Detektyw sądzi, że Henryk stał się ofiarą rabunku, który zakończył się tragicznie.
Tego wieczoru na ulicy było dużo ludzi, nie ma jednak konkretnych zeznań świadków. Ludzie słyszeli strzały, ale nigdy nikt nie powiedział, że widział kto strzelał. Podejrzewa się, że ludzie bali się zeznawać – w tej dzielnicy to mogłoby oznaczać ich śmierć.
Normalnie na miejscu takiego morderstwa znalazłoby się wielu policjantów i śledczych, z różnych posterunków i dywizji w mieście. Ale to nie był normalny dzień – kilka godzin wcześniej w Nowym Jorku zginęły 2753 osoby. Wszystkie siły skoncentrowane były na dolnym Manhattanie. Henryk Siwiak był jedyną tego dnia osobą, zamordowaną poza atakami na World Trade Center.
Jak podaje ABC, żona Ewa została sama z dwójką dzieci – wówczas 10-letnim Adamem i 17-letnią Gabrielą. Ewa mysłała, że to nieporozumienie – że to ktoś ukradł dokumenty jej męża i to ta osoba została zamordowana. Dzwoniła do męża wielokrotnie, bez skutku.
W rozmowie z ABC Ewa Siwiak powiedziała w 2018 roku, że nie sądzi iż sprawca śmierci jej męża zostanie kiedykolwiek aresztowany. Wierzy ona, że spotka go kiedyś sprawiedliwość Boża. “Wyobraź sobie odwrotną sytuację – Amerykanin zostaje zabity w Polsce. Żaden kamień nie zostałby nie odwrócony. Byłaby dziura w niebie, ale sprawca zostałby odnaleziony,” powiedziała do ABC wdowa po Henryku Siwiak.
W kolejną rocznicę śmierci Polaka, NYPD przypomina i zapewnia w rozmowie z Radio RAMPA, że chce aby sprawa tego morderstwa została wyjaśniona. Policja liczy na to, że mieszkańcy dzielnicy, w której zginął Polak, zechcą w końcu współpracować aby rozwiązać tajemnicę jego morderstwa.
Wynagrodzenie w wysokości $12,000 oferowane jest dla osoby, która dostarczy informacje, która doprowadzi do aresztu w tej sprawie. Jeżeli możesz pomóc, zadzwoń do NYPD Crime Stoppers: 800-577-8477