Noc z 12 na 13 sierpnia to Noc Perseidów. Na niebie będzie można zaobserwować spadające gwiazdy.
Rój Perseidów to nic innego jak cząsteczki komety Swifta-Tuttle`a zawieszone w przestrzeni kosmicznej. Od połowy lipca do końca sierpnia orbita Ziemi przecina orbitę komety i przyciąga jej drobiny, które spalają się w ziemskiej atmosferze. Błysk, jaki wtedy generują spalające się cząsteczki, nazywany jest potocznie “spadającą gwiazdą”.
Najlepiej Rój Perseidów obserwować z miejsca oddalonego od świateł miast i innych dużych oświetlonych obszarów. W tym roku maksimum Roju niestety przypada w trakcie pełni księżyca, co znacznie utrudni obserwacje. Jednak kierownik Planetarium CNK doktor Weronika Śliwa przekonuje, że w parku obok Centrum będzie można nie tylko zobaczyć, ale i posłuchać o “spadających gwiazdach”.
Niezwykły spektakl rozpocznie się dzisiaj na nocnym niebie. Rozbłyśnie ono tysiącami jasnych punktów.
Astronom Jerzy Rafalski z toruńskiego planetarium mówił gazecie regionalnej “Nowości Dziennik Toruński”, że Perseidów, czyli “spadających gwiazd” może pojawiać się nawet kilkadziesiąt na godzinę. Na najbliższy weekend przypada największa ich aktywność tego lata.
Jerzy Rafalski dodaje, że Perseidy znane są już od starożytności. Dawniej nazywane były też “łzami św. Wawrzyńca”, gdyż w czasie, gdy są najlepiej widoczne, w Kościele katolickim obchodzony jest dzień właśnie tego świętego. Astronom wyjaśnia, że Perseidy nie są ani gwiazdami ani meteorytami. “Zanim dotrą do atmosfery ziemskiej, są meteoroidami, które występują w obłokach, krążących na orbicie wokół Słońca tak jak Ziemia. Są to kilkumilimetrowe odłamki, czasami wielkości pięści, które można nazwać takim kosmicznym żwirem. Gdy te okruchy dolecą do atmosfery, stają się meteorami. Te, które widzimy akurat w sierpniu, nazywamy Perseidami od gwiazdozbioru Perseusza, z którego się »odrywają«. Jeszcze czymś innym są natomiast meteoryty. To z kolei odłamki, które są na tyle duże, że nie ulegają spaleniu po wejściu w atmosferę i lądują na Ziemi” – mówi miłośnik astronomii. Jerzy Rafalski dodaje, że okruchy w atmosferze ziemskiej osiągają bardzo wysoką prędkość, nawet 60 kilometrów na sekundę, co powoduje, że nagrzewają się i na ułamek sekundy rozbłyskają, pozostawiając za sobą warkocz światła. Perseidy – jak ustalili naukowcy – są pozostałościami komety Swift Tuttle. “Kometa jest tak naprawdę bryłą brudnego śniegu, która krąży wokół Słońca, tak jak Ziemia i obłoki meteoroidów. Gdy zbliża się do naszej gwiazdy, nagrzewa się i rozpada, tworząc właśnie takie obłoki, jak ten Perseidów” – mówi astronom toruńskim “Nowościom”. Jerzy Rafalski wyjaśnia, że Perseidy należy obserwować w miejscu, gdzie nie ma dużo światła. “Nie potrzebujemy teleskopów, lornetek ani innych przyrządów. Obserwację zaczynamy po godzinie 23, bo wtedy pojawia się właśnie gwiazdozbiór Perseusza, z którego »odrywają« się meteoroidy. Najlepiej patrzeć na północny wschód, tam pojawi się Perseusz i tam Perseidów będzie najwięcej, ale mogą pojawiać się na całym niebie. Dlatego warto spoglądać we wszystkich kierunkach” – mówi astronom. Dodaje, że w tym roku przeszkodą w obserwacji będzie pełnia księżyca.
Następny raz w tym roku niebo zajaśnieje w listopadzie. “Wtedy Ziemia krzyżuje się z obłokiem Leonidów, czyli meteoroidów z gwiazdozbioru Lwa. Co prawda wtedy przez pogodę może być trudniej je dostrzec na niebie, ale przy odrobinie szczęścia na pewno się uda” – mówi Jerzy Rafalski.
/IAR/RadioRAMPA/