“W tej chwili moje oczy zwrócone są w kierunku Berlina, w którym niedługo odbędą się Otwarte Mistrzostwa Niemiec. Tam będę miał okazję podtrzymać swoją wysoką pozycję w wyścigu o miejsce do Rio.”. Z 19-letnim Kamilem Rzetelskim, pływakiem z Kiełczówka, rozmawia Agnieszka Boruta.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z pływaniem?
– Wszystko zaczęło się w 2005 roku. Wyglądało to podobnie jak w przypadku wielu innych zawodników, których znam. Lekarz ortopeda skierował mnie na rehabilitację z powodu niewielkiej wady postawy. Uczęszczałem na basen raz w tygodniu. Zajęcia prowadziła pani, która była wtedy jednym z trenerów w STARCIE Wrocław. Zauważyła, że mam problemy z oczami. Gdy dowiedziała się, że z powodu mojej wady wzroku jestem orzeczony jako osoba niepełnosprawna, zaprosiła mnie na treningi do STARTU. Początkowo odbywały się one trzy razy w tygodniu, a zabawa w wodzie bardzo przypadła mi do gustu. Tak się wszystko zaczęło i trwa już przeszło 11 lat.
Czy jesteś osobą niedowidzącą od urodzenia?
– Można tak powiedzieć. Moją wadę wzroku zauważono, gdy miałem prawie rok. Przekręcałem na bok głowę, gdy nie mogłem czegoś wyraźnie ujrzeć. Myślano, że to rodzaj kręczu szyjnego. Zaczęły się długie i bardzo bolesne rehabilitacje, masaże itp. Później okazało się, że przyczyną tego jest niedowidzenie.
Czym zawody pływackie, w których startujesz, różnią się od tych, w którym biorą udział osoby pełnosprawne?
– Nie ma wielu różnic, może poza systemem podziału na klasy startowe ze względu na stopień i rodzaj niepełnosprawności. Sport niepełnosprawnych, zarówno w Polsce jak i na świecie, w ostatnich latach poszedł bardzo do przodu. By odnosić sukcesy, nie wystarczy utrzymywać się na wodzie i być w stanie dopłynąć od ściany do ściany. Potrzebne są godziny treningów tygodniowo, lata ciężkiej pracy. Wiąże się to z ogromną ilością wyrzeczeń.
Jak często trenujesz i kto motywuje Cię do działania?
– Obecnie odbywam jedenaście treningów tygodniowo w wodzie: dwa razy dziennie od poniedziałku do piątku i raz w sobotę. Do tego dochodzą ćwiczenia siłowe i rozciągające na lądzie, trzy razy w tygodniu. Jeśli chodzi o motywację, to znajduję ją głównie w chęci bycia coraz lepszym. Po prostu. Ponadto, jest to też kwestia przyzwyczajenia, bo jeśli robi się coś przez większą część życia, to ciężko wyobrazić sobie inną drogę.
Nie mogę nie wspomnieć o wielkiej roli mojej mamy, bez której przynajmniej połowa dotychczasowych treningów odbyłaby się bez mojego udziału. Oprócz tego, mój trener Wojciech Seidel, który włożył w pracę ze mną i moimi kolegami mnóstwo pracy. No i to, co jest dla mnie szczególnie ważne – przyjaciele. Przez lata pływania poznałem mnóstwo wspaniałych ludzi, z którymi za nic nie chciałbym stracić kontaktu. Jest to wielka motywacja, by wstać o 5 rano, kiedy jest jeszcze ciemno, i wyruszyć na basen. To wszystko składa się na naprawdę potężny zastrzyk czystej energii do działania.
Jakie są Twoje największe dotychczasowe sukcesy?
– Dotychczas wielokrotnie stawałem na najwyższym stopniu podium Mistrzostw Polski w Pływaniu
Osób Niepełnosprawnych. Okazja, by wykazać się poza krajowym podwórkiem, trafiła mi się dopiero w tym roku. Po wykonaniu serii badań wzroku otrzymałem międzynarodową klasę startową S13 (osoby niedowidzące – przyp. red.), dzięki czemu zostałem powołany do kadry i na Otwarte Mistrzostwa Europy w Pływaniu ON. Na dystansie 100 m stylem klasycznym zająłem tam bardzo wysokie, jak na pierwszy start w tej rangi zawodach, 6. miejsce.
Twoim głównym celem w tym momencie jest zdobycie kwalifikacji na Paraolimpiadę w Rio.
Jakie warunki muszą zostać spełnione żebyśmógł reprezentować nasz kraj?
– Tak. W tej chwili moje oczy zwrócone są w kierunku Berlina, w którym niedługo odbędą się Otwarte Mistrzostwa Niemiec. Tam będę miał okazję podtrzymać swoją wysoką pozycję w wyścigu o miejsce do Rio. Polska reprezentacja w pływaniu otrzymała osiem miejsc na Igrzyska Paraolimpijskie (cztery dla kobiet i cztery dla mężczyzn).
U kobiet sytuacja jest w zasadzie jasna. Jeśli chodzi o mężczyzn, to trzy miejsca można uznać za zajęte przez zawodników, którzy mają bardzo wysokie lokaty w rankingu światowym. Walka o ostatnie miejsce toczy się między kilkoma osobami. Nie będę wymieniał wszystkich nazwisk, powiem tylko, że moimi najpoważniejszymi konkurentami są Patryk Karliński i Kamil Otowski. W tej chwili, w swoich koronnych konkurencjach, zajmują oni 11. miejsca w rankingu światowym. Ja jestem dziesiąty, ale tak naprawdę wszystko się może zdarzyć.
W dużym skrócie: ten z nas, który po Berlinie będzie zajmował w rankingu światowym najwyższą lokatę, prawdopodobnie pojedzie do Rio. Patrząc na świetne starty chłopaków na Mistrzostwach Europy, staram się zbytnio nie napalać na ten wyjazd, ale wiadomo – rywalizacja to rywalizacja i każdy z nas zrobi wszystko, by właśnie to on znalazł się we wrześniu na Igrzyskach.
Oprócz pływania jest jeszcze nauka i życie prywatne…
– Pływanie z roku na rok pochłania coraz większą część mojego czasu. Jest to zajęcie bardzo absorbujące. Nie byłbym jednak sobą, gdybym na tym poprzestał. W tym roku rozpocząłem naukę na Uniwersytecie Wrocławskim – studiuję Dziennikarstwo i Komunikację Społeczną. To naprawdę świetne, bardzo rozwijające studia. Polecam wszystkim, którzy nie boją się szukać, i którym ciekawość nie pozwala stanąć w miejscu.
Na dodatek mam sporą ilość innych zainteresowań. Aktualnie mój największy konik to książki, a właściwie literatura faktu – reportaże literackie. Myślę, że wynika to z mojego zamiłowania do podróży, ciekawości innych kultur i niepohamowanej potrzeby, by wiedzieć o wszystkim co dzieje się wokół mnie. Poza tym często znajduję w nich sporo życiowej mądrości, szczególnie u dwójki moich ulubionych autorów: tegorocznej noblistki – Swietłany Aleksijewicz i Jacka Hugo-Badera.
Staram się też uczyć języków obcych kiedy tylko mogę. Mój największy sukces ostatnich miesięcy, to opanowanie hiszpańskiego w stopniu komunikatywnymw niecały rok. Gdy ostatnio trenowaliśmy przed zawodami na obozie wysokogórskim w Sierra Nevada, mogłem kilkakrotnie zabłysnąć tą umiejętnością. Jak przystało na dość próżnego człowieka, takie rzeczy bardzo mnie cieszą.