Badanie przeprowadzone na próbie 3 tysięcy osób wykazało, że blisko 13,9 procent mieszkańców stanu Nowy Jork ma przeciwciała koronawirusa. To ponad dziesięciokrotnie więcej od liczby stwierdzonych infekcji. Wyniki badań sugerują, że koronawirus może być mniej śmiertelny, ale znacznie bardziej rozpowszechniony.
Badanie, jak powiedział gubernator stanu Andrew M. Cuomo, zostało przeprowadzone na grupie 3000 osób, w różnych częściach stanu. Testy przeprowadzono wśród klientów sklepów i supermarketów – jak powiedział gubernator, były to osoby, które wychodziły z domu, a nie chodziły do pracy.
Wyniki testów z podziałem na region przedstawiały się następująco:
- Long Island, 16.7%
- New York City, 21.2%
- Westchester/Rockland, 11.7%
- The rest of state 3.6%
Testy wykazały, że co piąty mieszkaniec miasta Nowy Jork miał koronawirusa; w północnej części stanu, niespełna 4%. Odsetek 13,9 procent osób mających przeciwciała koronawirusa, w skali stanu, przełożyłby się na liczbę 2,7 miliona zarażonych mieszkańców. To ponad dziesięciokrotnie więcej niż liczba stwierdzonych infekcji, która w Nowym Jorku wynosi 260 tysięcy. Tak duże niedoszacowanie liczby zarażeń oznacza także niższy wskaźnik śmiertelności – biorąc pod uwagę liczbę zgonów na poziomie 15,500, może on wynosić niespełna 0.6%.
Gubernator Cuomo zastrzegł, że wyniki badań są nie w pełni reprezentatywne, ponieważ objęto nimi osoby, które najprawdopodobniej częściej wychodzą z domu. Potwierdzają one jednak wcześniejsze obserwacje o znacznie większym rozpowszechnieniu koronawirusa, niż wynika to z testów.
Na początku kwietnia, jeden z nowojorskich szpitali przeprowadził testy kobietom przyjowanym na izbę porodową – okazało się, że 15% z nich miało koronawirusa, choć większość z nich przechodziła infekcję bezobjawowo.
NY Times opublikował wyniki badań naukowców z Northeastern University, według których, w mieście Nowy Jork mogło być ponad 11 tysięcy zarażonych osób, zanim pierwszy przypadek został oficjalnie potwierdzony przez władze 1 marca.
(IAR/RadioRAMPA)